Fundacja Otwartego Muzeum Techniki

Fundacja Otwartego Muzeum Techniki

Szlak 4 – Wrocławskie stocznie i porty

Remontowa Stocznia Rzeczna – Port Popowice – Port Kozanów

czas spaceru: ok. 4 godz. (spore odległości między punktami)

ldostępność: Port Popowice jest obecnie opuszczony, port Kozanów wciąż należy do Policji, natomiast Remontowa Stocznia Wodna to obecnie szereg mniejszych firm, które nadal działają. Budynki stoczniowe można zobaczyć od strony ulicy.

 

RELACJA ZE SPOTKANIA w Remontowej Stoczni Rzecznej

Stocznia Miejska (Remontowa Stocznia Rzeczna, nazywana też stocznią „Odra”) we Wrocławiu założona została w 1945 roku. W przeciwieństwie do dwóch innych wrocławskich stoczni, których korzenie siągają jeszcze czasów przedwojennych, na terenie, gdzie dziś znajduje się Stocznia Miejska nie było prawdopodobne żadnego niemieckiego zakładu budowy statków.

Również halę zakładu zbudowano już po wojnie. Połączono ją też torami z bocznicą kolejową, aby ułatwić transport materiałów i surowców potrzebnych przy budowie i naprawie statków. Koleją przychodziła przede wszystkim stal i metalowe blachy. Rocznie do stoczni trafiało kilka tysięcy ton stali. Na miejscu poddawano ją obróbce. Niektóre elementy były robione ręcznie – w kuźni stoczni. W osobnej hali poddawano blachy obróbce maszynowej. W budynku tym do dziś znajdują się prasy, wycinarki i gilotyny. Obecnie lwią część podobnej pracy wykonują na miejscu w hucie. Dawniej jednak obróbka materiału była jednym z zadań stoczni. Hala była jak na tamte czasy wyposażona dość nowocześnie. Specjalne palniki wykrawały elementy potrzebne do budowy rufy albo dziobu. Automaty te działały, wykorzystując fotokomórkę podążającą za specjalne przygotowanym szablonem, która wycinała potrzebne części według wzoru. W specjalnej hali piaskowano blachę. Ze względu najej niską jakość przed obróbką poddawano je też dodatkowemu procesowi odprężania, walcowano ponownie, aby nie odkształcały się w niepożądany sposób.

Obecnie stocznia nieco podupadła. Niektóre barki musza być składane w dwóch miejscach. Połowę barki przygotowuje Stocznia Miejska, a drugą stocznia w Malczycach. Ze względu na zbyt krótką pochylnię w Malczycach połowa barki sprowadzana jest do Wrocławia i łączona w całość już na miejscu. Pochylnia Stoczni Miejskiej jest używana jeszcze dzisiaj. Funkcjonują również dźwigi, z których każdy miał udźwig dochodzący do 24 ton. Jaki jest on dzisiaj? Na pewno mniejszy, bo udźwig maleje wraz ze starzeniem się sprzętu. Zużywają się również liny przy wyciągarkach, toteż wyjęcie z wody statku urządzeniem wyposażonym w liny o różnej metryce było wyjątkowo żmudnym zadaniem, gdyż starszą linę, o większym rozciągnięciu przez zużycie, trzeba było często wyrównywać, dociągając.

Kiedyś przy Stoczni działało biuro projektowe, które samo przygotowywało szkice statków, a pomysły pochodzące z innych biur – adaptowało. Podobnie działo się w innych polskich stoczniach. W Koźlu powstały nawet dwa „małe Holendry” – statki: Bogusław i Bogumił. Były to holowniki budowane w oparciu o projekty z Holandii i stąd właśnie ich nazwa.

Po wyparciu holowników przez pchacze, wyposażano je w silniki typu Bizon lub Tur. Sygnowany imieniem sympatycznego wymarłego ssaka Tur rzeczywiście ledwo dyszał. Podróż do Szczecina, która na Bizonach zajmowała dwa dni (ok. 28 godzin żeglugi), z Turem wlekła się w nieskończoność. Można było w tym czasie spokojnie obserwować piękne dziewczęta igrające nad rzeką jak nimfy (pranie w rzece to już nie te czasy). Znane z rejsu „krowa, kura, kura, kaczka, drób” raczej nie miały wstępu na większą część linii brzegowej. Na wały powodziowe w pobliżu Wrocławia nie wolno było wchodzić. Pewnie ze strachu przed wrogim sabotażem, bo faktycznie, jak pokazuje przykład Niemiec, rogacizna i owce jedynie pomagają ubić wał i zwiększają jego trwałość. Największą przeprawę miał Tur na odcinku między Brzegiem Dolnym a ujściem Kaczawy, gdzie Odra jest wąska i płytka. W tym miejscu czasem jedynie łut szczęścia pomagał pokonać opór wody. Trasa do Szczecina była na tyle długa, że kapitan odbywał ją, pływając „na dziennik”. Prowadził więc specjalne zapisy dotyczące charakterystyki podróży, de facto często jednak działo się tak, że co wpisał w dziennik, to później zatwierdzano.

Bizon był tym lepszym pchaczem. Wyposażonym w śrubę, o lepszym uciągu. Jej jakość zależała od dopasowania turbiny. Im mniej miejsca między śrubą a dyszlem, tym lepiej dla mocy statku. Bizon miał także tę przewagę nad innymi rodzajami silników, że przez specjalną klapkę umożliwiał dostęp do śruby ze skrajnika. Dzięki temu, gdy w śrubę zaplątała się lina lub sieć, nie było konieczności podnoszenia statku. Silniki Bizona i Tura chłodzono wodą rzeczną, a specjalna klapka filtrowała większe zanieczyszczenia i odpady mogące uszkodzić mechanizm.

Zanurzenie barki musiało być ściśle kontrolowane. Każda jednostka miała swoje świadectwo pomiarowe (tak jak i dziś je posiada), stawiano specjalny symbol, tzw. znak dolnej burty. Polski Rejestr Statków także musiał atestować barkę. Znaki te ułatwiały pomiar tonażu materiału. Odczytywano zanurzenie przed i po załadunku, aby odczytać rzeczywistą wagę towaru.

Rzeczywistość często rozmijała się jednak z prowadzonymi rachunkami. Życie w stoczni nie było lekkie. Praca przebiegała, w huku maszyn i młotów, a przepisy bhp często okazywały się fikcją. Mogło to w prosty sposób doprowadzić do tragedii. Na terenie Stoczni Miejskiej po wybuchu acetylenu zginął kiedyś jeden z robotników.

Obok stoczni znajdował się barak dla pracowników, a dalej stołówka. To była „baza szczurów”, które biegały zawsze tam, gdzie przygotowywano posiłki. Czasy były inne. Robotnicy suszyli jabłka w pomieszczeniach z elektrodami, robili kawę w dziwacznych kanciapach. Wraz ze schyłkiem komunizmu na dno szła jakość sprowadzanej blachy. Wybrakowana stal rdzewiała szybko, konieczne były częste naprawy statków i barek. Wtedy oprócz szczurów słychać było nocą, jęk statków, które gryzła rdza.

 

SKRÓCONY OPIS OBIEKTÓW:

 

Remontowa Stocznia Rzeczna (Stocznia „Odra”). Odra Śródmiejska, ul. Długa 27

 

Powojenna Remontowa Stocznia Rzeczna, położona jest na osiedlu Szczepin, tuż za TESCO przy ul. Długiej, na lewym brzegu rzeki. Po drugiej stronie Odry znajduje się Elektrociepłowania Wrocław. Stocznia powojenna, pracowała od 1945 r. do 2002 (jako stocznia „Odra”). Jest jedyną wrocławską stocznią, na której wciąż prowadzone są prace remontowe. W przeszłości produkowano tu również barki zbiornikowe, barki pchane, różne elementy stalowe m.in. pokryw lukowych i inne. Na miejscu podziwiać można halę produkcyjną (wciąż znaduje się w niej wiele maszyn), dawną kuźnię i warsztaty oraz pochylnię z dźwigiem.

 

Port Popowice. Dolna Odra Wrocławska, k. mostu Millenijnego (na lewym brzegu)

 

Jednobasenowy port został wybudowany w latach 1887 – 1888 przez Frankfurckie Towarzystwo Kolei Towarowej. Posiadał połączenie kolejowe przez węzeł Popowice i służył do przeładunku towarów, głównie kruszyw oraz cementu aż po lata 80. XX w. Na terenie portu pracowały cztery dźwigi, dwa wywroty, wzniesiono też silosy na cement. Obecnie większość z wyposażenia przestała istnieć, port nie jest użytkowany.

 

Stocznia, ob. port Kozanów. Dolna Odra Wrocławska, ul. Połbina 1

 

Dawna stocznia Caesar Wollheim powstała w 1899 r. na dzisiejszym osiedlu Kozanów, gdzie funkcjonowała do 1945 r. W późniejszym okresie przy porcie znajdowała się jednostka wojsk radzieckich, zaś po 1993 r. został przejęty przez Komendę Wojewódzką Policji we Wrocławiu. W ostatnich latach nasiliły się próby udostępnienia terenu i jego zagospodarowania, za sprawą Klubu Żeglarskiego Wyspy Zaczarowane (Marina Kozanów). Port posiada jeden basen.


Galeria