Fundacja Otwartego Muzeum Techniki

Fundacja Otwartego Muzeum Techniki

Zbigniew Priebe

Zbigniew Priebe urodził w 1938 roku w Bydgoszczy. W wieku 15 lat wyjechał do Wrocławia, aby rozpocząć naukę w Technikum Żeglugi Śródlądowej na Wydziale Nawigacyjnym. Po zakończeniu nauki w 1957 roku podjął pracę w Żegludze Bydgoskiej na Wiśle gdzie pływał na holowniku „Góral”. lLata 1959 – 1961 to okres służby wojskowej w Marynarce Wojennej w ratownictwie okrętowym (ekipy nurkó badały części podwodne okrętów w Gdyni i na Helu, ). W 1962 roku powrócił do Wrocławia, i jako bosman pływał na holowniku motorowym „Sobiesław”. Potem krótko pracował w biurze w Żegludze oraz jako nauczyciel w TŻS. Lata 1965 – 1975 to praca w Remontowej Stoczni Rzecznej we Wrocławiu. Następnym miejscem pracy było przedsiębiorstwo Naviga (lata 1975 – 1979). W czasie pracy w Navidze Zbigniew Priebe spędził 2 lata na kontrakcie w Czechach gdzie polskie przedsiębiorstwa hydrotechniczne modernizowały drogi wodne oraz remontowały śluzy i jazy. W latach 1980 – 1990 był szefem przewozów zagranicznych w Żegludze na Odrze, a od 1991 – 2001 był współwłaścicielem firmy spedycyjno – handlowej „Holtrans” skąd odszedł na emeryturę.

W 2002 założył wraz z profesorem Januszewskim „Bractwo Mokrego Pokładu” gdzie zajmuje się pracą na rzecz zachowania dziedzictwa żeglugi śródlądowej.

O Technikum Żeglugi Śródlądowej

Do Wrocławia przyjechałem we wrześniu 1953 roku i podjąłem naukeę w nowo otwartym Technikum Żeglugi Śródlądowej, 62 lata temu. W mojej rodzinie, pochodzącej z Wielkopolski, nie było tradycji żeglugowych, ale nauka w TŻŚ we Wrocławiu była wielką szansą na zdobycie ciekawego zawodu. Chodziliśmy w mundurkach, sami chłopcy, bo była to męska szkoła. Moi szkolni koledzy pochodzili z różnych rejonów Polski, ponieważ było to kilka lat po wojnie, wielu z nich było sierotami. Państwo tymczasem dopłacało nam do nauki, stypendium powodowało, że do wyżywienia należało dopłacić niewielką kwotę. Żywność dostarczano do stołówki z placu Kromera. W wakacje pomagaliśmy na wsi zbierać plony, odgruzowywaliśmy Wrocław i cegły wywoziliśmy do Warszawy. Pierwsze powojenne lata były bardzo specyficzne. Po ukończeniu technikum byłem jednym z pierwszych w kraju technikiem żeglugi śródlądowej, więc nie miałem problemu ze znalezieniem pracy.

Wspomnienia z żeglugi

W ramach praktyki zawodowej w 1956 na dużym holendrze „Dażboh” pomagałem palaczom utrzymywać odpowiednio wysokie ciśnienie w kotle, aby nie tracić mocy. Panowała tam nienaturalnie wysoka temperatura, którą zapamiętałem: 70 stopni Celsjusza. W czasie pracy w „Holtransie” przydarzyła mi się dramatyczna historia. W trakcie przemieszczania stumetrowego kadłuba barki z Wrocławia do Szczecina, wykonanej na zamówienie holenderskiego kontrahenta, o mały włos nie doszło do katastrofy. Barkę prowadziłem statkiem szkolnym „Westerplatte 2”. Przy końcu rejsu zablokowały się urządzenia sterujące i płynęliśmy prosto na filar mostu w Szczecinie. Dzięki fachowości i przytomności umysłu udało nam się na szczęście uniknąć kolizji.


Galeria