XII Międzynarodowy Warsztat Archeologii Przemysłowej prowadzimy w tym roku, podobnie jak w latach ubiegłych, w dwu sesjach – dolnośląskiej i mazowieckiej, jednej i drugiej łączonych z laboratoriami obszarów cywilizacyjnych. Jak zawsze akcentujemy problematykę historii techniki i pożytków płynących z jej uprawiania, a także aktywnej ochrony dziedzictwa przemysłowego i technicznego Polski i roli jaką ochrona zabytków kultury technicznej odgrywać może w gospodarce, polityce społecznej, kulturze.
Celem spotkań jest wymiana doświadczeń w zakresie ochrony zabytków postindustrialnych, prowadzonych na tym polu studiów i badań naukowych, przede wszystkim zaś spojrzenia na dziedzictwo przemysłowe pod kątem jego roli kulturotwórczej i wciąż niewykorzystanego potencjału społecznych pożytków tkwiących w ochronie dziedzictwa przemysłowego. Zapraszamy do dyskusji nt. interpretacji, edukacji, rewaloryzacji i wykorzystania potencjału kulturotwórczego dziedzictwa postindustrialnego w Polsce i w Europie.
22 i 23 maja zaprosiliśmy ok. 20 historyków i konserwatorów zabytków do udziału w sesji świdnickiej. Prowadziliśmy ją w Domu Technika NOT, usytuowanym w historycznej, jednej z dwu w Polsce, basteji obronnej. W kameralnej sali konferencyjnej, w imieniu Prezydent miasta Świdnicy Beaty Moskal-Słaniewskiej, sesję otworzył Jerzy Legut – dyrektor Departamentu Rozwoju Gospodarczego Urzędu Miejskiego w Świdnicy. Prowadził ją członek zarządu Świdnickiej Rady Federacji SNT NOT Leon Niekrasz.
Wygłoszono 4 referaty wybrane spośród siedmiu zgłoszonych, uznając, że ze wszystkimi będzie można zapoznać się w przygotowanym na sesję wrześniową 11 tomem „Techniki w dziejach cywilizacji – z myślą o przyszłości”.
Stanisław Januszewski przybliżył prace prowadzone w 2015 r. przez Fundację Otwartego Muzeum Techniki na polu popularyzacji i ochrony dziedzictwa kultury technicznej, uwagę koncentrując na prowadzonej od 2015 r. rewaloryzacji zabytkowej barki towarowej, rewaloryzacji możliwej dzięki dotacji Gminy Wrocław i materiałowej pomocy wielu przedsiębiorstw, których liczba już dzisiaj sięga dwudziestu. Prace te zyskały zainteresowanie monachijskiego Deutsches Museum, które zaprosiło Fundację do prezentacji swych prac na seminarium prowadzonym w Forschungs Institut DM. Wizyta w Monachium stworzyła okazję do poznania wielu zabytków przemysłu i techniki Bawarii, m.in. alpejskiej elektrowni wodnej Walchensee, muzeów techniki Augsburga – niemieckiego Manchesteru, kanału Ludwika łączącego Dunaj z Menem, Bambergu.
Dr inż. Wacław Hepner przedstawił koncepcję ideową muzeum motoryzaji nowego typu, odbiegającego od modelu muzeum wzornictwa przemysłowego, jakiemu współczesne muzea tego typu hołdują. Kuszą zwiedzających formą i kolorem karoserii, odwołują ku estetyce, niewiele natomiast mówią o technice, o urządzeniach i elementach konstrukcyjnych samochodu, których to rozwój kształtuje jego model współczesny.
Mgr Piotr Pluskowski przybliżył dzieje wytwórni oświęcimskiej, która w latach międzywojennych produkowała znakomite samochody osobowe „Praga”, czeskiej proweniencji.
Mgr Agata Augustyniak opowiedziała z kolei o polskich ideach i koncepcjach ochrony zabytków techniki i przemysłu zrodzonych w latach międzywojennych. Podjęcie wówczas ochrony zespołu przemysłowego zakładu metalurgicznego Sielpi, wprowadziło Polskę do rzędu państw, pionierów ochrony dziedzictwa kultury technicznej i archeologii przemysłowej.
Po obiedzie uczestnicy konferencji odwiedzili świdnicką Świątynię Pokoju, a następnie zamek Książ, tu i tam wkraczając na pole doświadczeń związanych z konserwacją zabytków i utrzymaniem sztandarowych dla Śląska zabytków kultury.
Kolejnego dnia, w sobotę 23 maja, poprowadzilismy uczestników Warsztatu przez najdłuższy w Polsce (1601 m) tunel kolejowy pod Małym Wołowcem (1910-1912). Jako, że po II wojnie światowej nie prowadzono w nim robót, utrzymał unikatowy kształt z galeriami łączącymi go z równolegle prowadzonym, starszym tunelem linii kłodzkiej powstałym w latach 1876-1879. Ewenementem jest utrzymanie w nim oryginalnego systemu odwadniania, wentylacji i odprowadzania spalin kominem wentylacyjnym, którego znaczący relikt na powierzchni utrzymano, wreszcie porcelanowych tabliczek kilometrażowych, ukazujących odległości na szlaku, liczone od Berlina. Budowla zyskała już uznanie atrakcji turystycznej, prowadzone są nią biegi i rajdy rowerowe. Mogłaby stanowić ozdobę skansenu kolejowego, który mógłby objąć i stację kolejową Jedlina Zdrój, a nawet linię kolejową nr 272, tzw. „Bystrzycką” na odcinku od Jedliny Zdroju do Świdnicy Kraszowic, której 24–kilometrowy szlak nasycony jest znakomitymi dziełami sztuki inżynierskiej, mostami różnych konstrukcji, przepustami wody prowadzonymi pod nasypami, kaskadami odprowadzajacymi wodę z nasypów, malowniczymi dworcami i obiektami stacji kolejowych, takich jak ta w Zagórzu Śląskim czy w Świdnicy Kraszowicach. Tunel pełnić mógłby również role całkiem utylitarne, stanowiąc np. podstawę międzynarodowej stacji ratownictwa tunelowego, a pamiętamy przecież tragiczne katastrofy mające miejsce w tunelach alpejskich. Jakby jednak nie było to realizacja takiej czy innej koncepcji wymaga gospodarskiego oka, a jak z tym jest to widzimy. Do punktu wyjścia, zabytkowej, niszczonej z przyzwolenia Polskich Kolei Państwowych, stacji kolejowej Jedlina Górna, znakomitego przykładu architektury Sudeckiej Kolei Górskiej powróciliśmy przez kamieniołom i przełęcz Kozią, przechodząc koło reliktu komina wentylacyjnego tunelu.
Z Jedliny Zdroju, przez Kamieńsk udaliśmy się do Wałbrzycha, do Starej Kopalni – Centrum Nauki i Sztuki, budowanego w oparciu o historyczny zespół kopalni Lis, po wojnie znanej pod mianem Thorez. Tutaj w maszynowniach szybów Julia Wschód i Zachód oraz Sobótka utrzymano bogatą kolekcję kopalniach maszyn wydobywczych oraz przetwornic prądu przemiennego na stały. Obok pozytywów znaleźliśmy tu również wiele negatywów. Z przyzwolenia konserwatora zabytków zniszczono górnicze maszyny, w latach 80. XX w. objęte ochroną prawną przez wpis do rejestru zabytków. Niewiele pozostało z jedynej w Zagłębiu Dolnośląskim, jeszcze w roku 1996 znakomicie utrzymanej maszyny parowej szybu „Zbigniew”, jeszcze miesiąc temu jej elementy leżały porzucone, tuż przed wejściem do Centrum Nauki i Sztuki. Teraz zniknęły, czyżby trafiły do punktu skupu złomu, by poprawić budżet górniczego miasta? Pyszne maszyny górnicze „wyrabowane” w latach 90., m.in. z szybów Staszic, Jadwiga, Powietrzny, podzieliły smętny los wyciągu parowego Zbigniewa. Zniszczono unikatową sprężarkę szybu Krakus z 1917, eksponując na placu jej destrukt, owoc barbarzyńskich poczynań wałbrzyskich muzealników z Bożej Łaski. Katalog destruktów możnaby tutaj długo kontynuować. Odniosłem wrażenie, że sprawcy tych haniebnych praktyk świadomi są swego dzieła zniszczenia. Stara kopalnia nie zyskała bowiem miana muzeum przemysłu i techniki czy muzeum górnictwa. Mo e ze wstydu, ale z pewnością również dlatego, że jego animatorom z przemysłem, techniką czy górnictwem nie po drodze, co też dokumentują zabytki sztuki górniczej ich pieczy powierzone. Ochrzcili zabytkowy kompleks mianem Centrum Nauki i Sztuki ale nie zobaczylismy niczego co tę formułę mogłoby dokumentować.
Żywimy obawę, że obiekty kopalni staną się oprawą jedynie społecznych programów przez Gminę, czy w Gminie Wałbrzych realizowanych, a zabytki elementami aranżacji obszaru, na którym, na gruzach górniczej kultury rozwijać będą działalność kółka miłośników staroci, organizacje ekologiczne, kluby senioró w, różne organizacje pozarządowe, wikłane tutaj do współodpowiedzialności za stan substancji zabytkowej i kryjące sprawców destrukcji. Stara kopalnia dzisiaj to ani Muzeum Górnictwa, ani Centrum Nauki i Sztuki, to „zamordowana” szansa wpisania Wałbrzycha na listę dziedzictwa światowego UNESCO, to smutny przykład braku kultury górniczej i skundlenia – a używamy tego słowa świadomie – górniczej braci, która w latach 90. nie potrafiła, nie umiała, nie chciała przeciwstawić się procesowi destrukcji górnictwa Zagłębia Dolnośląskiego, a dzisiaj nie potrafi, nie chce, nie umie bronić własnego dziedzictwa i dorobku, który wałbrzyskich górników wpisał w krąg współtwórców kultury. Z przerażeniem zauważyliśmy, że maszynownia szybu Sobótka nie jest udostępniana. Dlaczego? Otóż z szybu wypierany jest na powierzchnię dwutlenek węgla, w stężeniu zagrażającym zdrowiu i życiu ludzi. Nie stało wiedzy, a może tylko woli by wyrobisko uszczelnić, albo wprowadzić tam wentylator. Podobnie nie stało wyobraźni by na szybach Julia i Sobótka zabudować stacje pomp, a woda w wyrobiskach bezustannie się podnosi.
Z żalem zakończylismy sesję dolnośląską, z żalem tym większym, że opuściliśmy Starą Kopalnię w przeświadczeniu, że proces destrukcji tutaj się nie zakończył. Jego znakiem było niepowodzenie udostępnienia Lisiej Sztolni powodowane arogancją i niekompetencją. Sprawę zaprzepaszczenia kilkunastu milionów złotych zamieciono pod dywan. Pomnikiem arogancji i niekompetencji było zniszczenie maszyn górniczych wyrabowanych z wielu szybów wałbrzyskich, ciętych palnikami, porzucanych na placach Starej Kopalni, przez lata rozkradanych. Skandalem jest zniszczenie chronionych prawem Rzeczypospolitej zabytków sztuki górniczej, a co powiemy o destruktach szybu Powietrzny, o porzuconym zespole szybu Wojciech (1861), czynIrena z najstarszą w Polsce elektryczną maszyną wyciągową, z unikatowymi wentylatorami systemu Rateau, o nadszybiu szybu Staszic, o wieżach nadszybowych szybu Chrobry. Skali zniszczeń, wciąż na naszych oczach prowadzonych, a w kolejce czeka wyposażenie techniczne sortowni i płuczki z 1906 r., żadne Centrum Nauki i Sztuki nie zrekompensuje. Ponieśliśmy stratę niepowetowaną, zyskując dziwilog, który nie potrafi nawet jasno określić własnej misji. Troskę o dziedzictwo zastępuje pompatycznym szyldem.
Stanisław Januszewski